Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /public_html/plugins/system/articlesanywhere/src/Replace.php on line 61

Penza - budynek lokalnego rządu

 

Przedstawimy dwa listy Władysława Wajsa do żony Katarzyny mieszkającej w Sosnowcu (zbiory rodzinnep. Wojciecha Kimela z Hałcnowa), napisane 23 grudnia 1904 roku w czasie postoju w obwodzie penzeńskim, leżącymwraz z miastem Penza w centrum europejskiej części Rosji.

 

 

 

„Kochana Żono!

Pierwsze N. B. P. J. Ch.

Donoszę Ci, że Jarzmo, nie nazywa się Jarzmo tylko Wiaźma. Wyjechałem z Wiaźma dnia 18 grudnia w niedzielę, po południu i przyjechałem do miasta Penzeńsk dnia 22 grudnia na południe w czwartek. Miasto jest duże, ale chałupy niskie. Chodziłem po mieście i zmarzłem, bo to mróz rosyjski mocny. Bardzo się spiłem. Niech się dzieje co chce, bo zdaje mi się, ze więcej razy nie przyjdzie mi się upić i udaję się do łabaja [tak mówiono potocznie na lekarza] bo wojna. Dopiero się ma zaczynać. Może pojadę dalej, a może i nie. Zbrzydło mi wszystko, patrzeć nie mogę na kacapskie życie i wychowanie. Więc od dzisiaj ani nie piję ani nie palę, ani nie jem. Bo miałem nadzieję, że nas wrócą z drogi, ale gdzie cię tam wrócą. Dowiedziałem się, że mamy być od ognia tylko pięć wiorst. A po stacjach widuję tylko rannych, którzy wiozą w swoich ciałach kule japońskie za prezent. Są zwolnieni ze służby po 4, po 6 miesiącach. Dowiedziałem się, że z których Guberni i powiatów nie było naboru do wojska tak w Polsce jak i w Rosji – to będzie pobór. A tutaj w tym mieście są już przyszykowani żołnierze do uczenia czerwonych bitełowych [?], których będą brać i uczyć. Później co będzie to już nie wiem. Więc przejrzałem to wszystko i czuję mocno, że nie ma co się spodziewać dobrych czasów. Nas wiozą pomału, stoimy długo na stacjach i nie spieszą się wcale z nami. Ale wiozą i zawiozą, bo czasu mają dosyć. Więc trochę i z rozpaczy a trochę i chciałem się spić, bo więcej się nie spodziewam ani pić, ani jeść, ani palić, ani żyć. Udaję się jedynie do łabaja. Jeżeli łabaj mnie nie wspomoże , to już mi nic nie pomoże. Czy tak, czy tak, czy inaczej zginąć mogę, ale póki nie zginę – boleję (choruję). Może nie dociągnę do miejsca. Bo jak się przekonałem ci w wojsku służą, co są frajerami i ci co nie mają pieniędzy. I ja do tego czasu takim byłem. Ale powiedział mi ktoś, przecież ty takim nie jesteś i dlatego staram się do łabaja. Listu się ode mnie nie spodziewajcie prędko, dlatego że marne moje życie i cały los mój marny. Więc zaczynam bardzo chorować. Albo tak albo tak, może się skończy. A z powodu braku papieru piszę zaraz na drugim i posyłam dwa listy razem.

Kochana Żono!

Muszę ci donieść, że byłem w Moszańsku , to jest gdzie nasz szwagier Andrzej Lis służy. Chciałem się widzieć z nim koniecznie, lecz za daleko stoi od stacji. Pytałem się żołnierzy jak daleko stoi epifański pułk – powiedzieli, że 4 wiorsty od stacji, a myśmy stali wszystkiego może 2 godziny i podobno ich pułk wyszedł na Daleki Wschód. Więc nic mi się nie udaje do tego czasu. Ale wezmę ja się szczerze od dzisiaj, może co wyjdzie. Bo mówię, że co Bóg da to będzie. Ale drudzy znowu mówią kieruj się, bo Bóg ci dał wolną wolę i nawet strzeżonego Pan Bóg strzeże. Być może za dużo gadam w swojej mądrości. Bo nawet do tego czasu ani za grosz nie mam korzyści z tej swojej mądrości, którą tak późno nabyłem. Ale zaczynam czerpać, może co wyczerpię. Nie mam wiele co pisać, ale posłać wam próżny papier to nie będziecie mieli co czytać. A więc winszuję ci Droga Kochana Żono wesołych świąt Bożego narodzenia, wraz ze Stefcią. Winszuję ci także kochana Żono i droga Kasiu Nowego Roku 1905 – go. W którym żebyśmy tak ja, jak i ty droga Kasiu żyjąc pobożnie i cnotliwie, prosząc Pana Boga doczekali drugiego roku. A również dziękujmy gorąco i za ten rok Panu Bogu, który się już kończy. Bo przypomnij sobie Kasiu jak w zeszłym roku gniewaliśmy się w Wigilię Bożego Narodzenia. Och, dzisiaj zdaje mi się było by inaczej. Lecz Pan Bóg dał inaczej. Ale nie traćmy nadziei w Bogu. Winszujmy sobie, ja tobie a ty mnie Droga Kasiu zdrowia, szczęścia oraz wszelkich pomyślności, oraz dobrego powodzenia. Wznośmy serca nasze ku Bogu. Prośmy Boga żeby dał nam szczęśliwie doczekać tych dni w których będziemy mogli znowu żyć razem w swoim kraju, w swoim mieście. A również abyśmy mogli dziękować Mu i wychwalać Go przez długi czas. Także życzę i winszuję Wesołych Świąt i Nowego Roku drogim Michałom, Babci, Józiowi, Brońci, Bolciowi i Stasiowi oraz wszelkich pomyślności. A również winszuję Wesołych Świąt drogim Benkom wraz z dziećmi oraz Nowego Roku, także życzę wszystkiego dobrego. A zarazem pozostaję dla wszystkich zawsze i na zawsze życzliwy wasz Władysław Wajs.”

Kolejny list napisany w drodze na Syberię, na trwającą wojnę rosyjsko-japońską, pochodzić będzie z postoju wmieście Ufa (gubernia ufimska) - stolicy Baszkirii, republiki znajdującej się na południu Uralu i Przeduralu, wchodzącej w skład Federacji Rosyjskiej.

 

                                                                                                                                                Marek Matlak