Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /public_html/plugins/system/articlesanywhere/src/Replace.php on line 61


Krasnojarsk

 

Przedstawiany kolejny list Władysława Wajsa do żony Katarzyny mieszkającej w Sosnowcu (zbiory rodzinnep. Wojciecha Kimela z Hałcnowa), napisany 9 stycznia 1905 roku, pochodzi z miasta Krasnojarsk (stolica Kraju Krasnojarskiego) na Syberii, położonego nad rzeką Jenisej.

 

 

 

„Kochana Żono!

Pierwsze donoszę Ci, że jestem zdrów z łaski Boga, czego i tobie życzę, wraz z drogą Stefcią z całego serca. Pisałem do ciebie kilka listów, ostatni z miasta Czelabińska i donosiłem ci o moim zdrowiu i przebiegu mojej podroży. Z miasta Czelabińska wyjechałem 31 grudnia w nocy. Do Krasnojarska przyjechałem dopiero 8 stycznia w niedzielę w nocy. I tu mamy mieć dniówki, ale ile to nawet nie wiem. Wczoraj mówili, że mamy zaraz dalej jechać. Powiadam, że od Noworadomska nie powiedzieli prawdy. Zawsze kłamią i kłamią, na godzinę kilka razy. Od Czelabińska do dzisiaj przejechałem dwa tysiące wiorst i jeszcze trochę. Miejscowości, przez które jadę i jeszcze będę jechał nazywają się Syberia i jeszcze prędko nie znajdziemy się na miejscu i jeszcze zejdzie (...) tygodnia, tak obliczają. Okazuje się, że będzie więcej jak osiem tysięcy wiorst do Harbina. Pokładamy nadzieję, ze być może wkrótce się skończy ta wojna. Bo jak czytałem w ruskiej gazecie to Port Artur jest już w rękach japońskich. I jeszcze czytałem, że Rosji nie opłaci się trzymać Mandżurii, bo musi tam wpakować dużo wojska, a przez to osłabi się w Europie. Ale jak to będzie to nie wiadomo. U was tam lepiej powinno być słychać. Bo nam to bardzo trudno jest dowiedzieć się prawdy. Ale powiadam, czy się skończy, czy się nie skończy ta wojna, to muszę się wykierować do domu i muszę być w domu. Tylko żebym mógł jak najprędzej dojechać na miejsce. Dziś o dwunastej w nocy jadłem obiad. Przyszedłem do wagonu, położyłem się na deskach i jak zwykle zasnąłem we wszystkim. Przebudziłem się, to już dzień, pytam się która godzina, mówią, że czwarta. Umyłem się i poleciałem do miasta, aby sobie cos kupić do zjedzenia, lub co więcej. Zobaczyłem to miasto, lecz funt kiełbasy śmierdzącej – podobna do końskiej – 35 kopiejek, funt chleba 5 kopiejek. Stoi parę bud drewnianych i to całe miasto. Kupiłem funt chleba i cygarniczkę za cztery kopiejki, a na resztę popatrzyłem i poszedłem do wagonu i piszę ten list. Bo już trąbią, żeby jechać dalej. Opowiadał kacap, że funt chleba będzie kosztował dziewięćdziesiąt kopiejek. Co będzie, to będzie, pieniędzy nie mam więcej jak rubel, pięćdziesiąt kopiejek, to płacić drogo, nie ma czym i kupować się nie da. Ale nie myśl znów, że piszę dlatego, żebyś miprzysłała pieniędzy. Pieniędzy broń Boże nie przysyłaj, bo chociażbyś przysłała, to do miejsca jeszcze daleko i nie wiadomo, czy dojedziemy. Ja posyłam adres, ale nie wiem czy jest on właściwy. Ale takie zwyczajne listy, to nie zważaj czy dojdą czy nie. Zawsze powinnaś napisać. Kochana Żono już wcale nie wiem jak żyję, tylko tyle, że jakoś zdrowie mi służy. Dzień bardzo wczas się robi, noc jakoś bardzo wczas. Druga godzina po południu to już noc. Liczą to po petersbursku. Głupi jestem na to wszystko i nie wiem jak wam opowiedzieć o tych miastach i o pustyniach. Być może Bóg da szczęśliwie powrócić do domu to będę mógł wam opowiedzieć. A teraz kończę swój list. Ruszamy dalej w drogę. Pozdrawiam cię Kochana Żono wraz z drogą Stefcią niezliczoną ilość razy i życzę wam dobrego powodzenia. Życzę wam szczęśliwego widzenia ze mną. Pozdrawiam Michałów i Benków wraz z dziećmi i życzę wam wszystkiego dobrego, także pozdrawiam Józia, Babcię i życzę dobrego szczęścia. W.W.”

List, który zaprezentujemy w ósmej części, napisany zostanie w okolicach Zabajkału -górskiej krainy w azjatyckiej części Rosji położonej między jeziorem Bajkał a środkowym biegiem Olekmy i połączeniem Szyłki i Argunia, na terytorium Republiki Buriacji oraz obwodów irkuckiego i czytyjskiego.

                                                                                                                                          Marek Matlak