Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /public_html/plugins/system/articlesanywhere/src/Replace.php on line 61

Publikujemy wywiad z śp. Ks. J. Jędryskiem, jaki ukazał się w miesięczniku „W Moim Kościele” (nr 12 z 2008 r.) oraz Jego krótki życiorys.

 

Ks. Stanisław Lubaszka: 19 grudnia br. mija 65 lat od chwili przyjęcia sakramentu kapłaństwa przez Księdza Kanonika. Jak Ksiądz wspomina tamten dzień?

Ks. Kanonik Józef Jędrysek: Święcenia kapłańskie przyjąłem w kościele św. Anny w Krakowie z rąk biskupa krakowskiego księcia kardynała Adama Stefana Sapiehy. Było nas wtedy święconych dziewięciu. Dzień był pogodny. Smutkiem napawał fakt, że Polska była wtedy pod okupacją hitlerowską. Trwała II wojna światowa.

- Kto z najbliższych uczestniczył w święceniach?

- Ojciec zmarł w 1938 roku. Mama bardzo chciała uczestniczyć, ale nie dostała przepustki od Niemców, aby przyjechać do Krakowa. Było kilka znajomych i bliskich mi osób z Trzebini i Chrzanowa, m. in. siostra stryjeczna pani Anna Tyrankiewicz z mężem (u nich miałem potem małe przyjęcie prymicyjne), moja profesorka od niemieckiego pani Wilhelmina Gorg – Chorodyńska z mężem.

- Jak wyglądały pierwsze miesiące kapłaństwa Księdza?

- Po święceniach kapłańskich nadal mieszkaliśmy w seminarium, które mieściło się w Pałacu Arcybiskupim Księcia Metropolity Kardynała Sapiehy. Kończyliśmy VI rok studiów. Msze święte odprawiałem w kościele św. Idziego pod Wawelem. Dopiero 4 czerwca 1944 roku odprawiłem mszę świętą prymicyjną w parafii w Osieku, gdzie mieszkała moja rodzina od 1925 roku, po przeprowadzce ze Ślemienia. Potem kardynał Sapieha wezwał mnie, popatrzył i powiedział: „a ksiądz tak jakoś marnie wygląda, więc pójdzie ksiądz na odpoczynek do Białki Tatrzańskiej”. Choć nie byłem wikariuszem to pomagałem w duszpasterstwie ks. proboszczowi Władysławowi Rybie do kwietnia 1945 roku.

- Jaka parafia najbardziej zapisała się w sercu?

- Najbardziej zapisała się pierwsza parafia, w której zostałem wikariuszem: Morawica koło Krakowa. Było nas tam dwóch wikarych i bardzo dobry proboszcz ks. Jan Danek, wilamowianin. Parafia ośmiotysięczna, rozległa, należało do niej dwanaście wiosek m. in. Balice, Mników. Rozpocząłem pracę wikariusza 5 kwietnia 1945 roku, tuż przed zakończeniem wojny.

- W jakiej parafii potem Ksiądz Kanonik duszpasterzował?

- Można powiedzieć, że po sąsiedzku od Hałcnowa, bo w 1947 roku zostałem wikariuszem w Lipniku. Miałem dużo katechizacji, praktycznie od poniedziałku rano, do soboty wieczór. Nie miałem nawet dnia wolnego. Pracy było naprawdę bardzo dużo, pamiętam, że tak bardzo chciałem pojechać na spotkanie klasowe z okazji 10 rocznicy matury, a niestety nie było możliwości. W Lipniku podobał mi się niemiecki porządek, solidna droga, ludzie zdyscyplinowani.

- Która parafia była pierwszą proboszczowską Księdza Kanonika?

- W 1966 roku wezwał mnie Ksiądz Arcybiskup Karol Wojtyła i mianował proboszczem w Lubniu. Domy parafian były rozrzucone po pagórkach i pamiętam, że do chorych jeździłem drabiniastym wozem, mocno się trzymając, aby nie wypaść.

- A z parafii, w których Ksiądz był proboszczem, która jest w pamięci i sercu?

- Z tej racji, że byłem w niej najdłużej, przez dziesięć lat, dobrze zapamiętałem Świątniki Górne. Parafia kłódkarzy i metalowców, gdyż była tam fabryka kłódek i szkoła, która uczyła tego fachu. Najmilej wspominam pewną część tej parafii, która choć była najuboższa, to mieszkali tam najbardziej życzliwi ludzie. I po kolędzie, razem z organistą lubiłem w tych rodzinach śpiewać pastorałkę „Hej ludzie prości, Bóg z wami gości”.

- Potem duszpasterzował Ksiądz Kanonik w Niemczech.

- Tak, od 1983 roku przez pięć lat pracowałem w Bawarii, najpierw jako kapelan w szpitalu Bonifratrów w Straubing, a potem jako proboszcz parafii Grafenkirchen w diecezji Regensburg. Cieszyła mnie dobra frekwencja na mszach świętych w niedziele i święta oraz pozytywne nastawienie władz kościelnych, które potrafiły docenić każdy rodzaj pracy duszpasterskiej, nawet taki, gdy uporządkowałem bibliotekę parafialną.

- Na emeryturę wrócił Ksiądz do Ojczyzny

- Od listopada 1988 roku przez dwa i pół roku mieszkałem na plebanii parafii w Bielsku-Białej na Osiedlu Karpackim, a potem osiadłem w Hałcnowie.

- Jakie wielkie wydarzenia z życia Kościoła najbardziej Ksiądz Kanonik zapamiętał?

- Bardzo przeżyłem śmierć i pogrzeb księcia metropolity kardynała Adama Stefana Sapiehy (zmarł 23 lipca 1951 roku). To była wielka manifestacja w Krakowie na Wawelu, gdy tysiące ludzi żegnały Księcia Niezłomnego. Drugim wydarzeniem były obchody Tysiąclecia Chrztu Polski (1966 rok), wielkie ożywienie wiary w naszym narodzie. A trzecie ważne wydarzenie, to koronacja cudownej figury Matki Bożej Bolesnej w Hałcnowie.

- A jakie wydarzenia z życia kapłańskiego najbardziej zapadły w pamięci Księdza Kanonika?

- Najbardziej pamiętam pierwszą Komunię świętą dziewczynki chorej na serce. Było to w Kleszczowie (parafia Morawica). W domu, leżała ubrana w białą sukienkę z wiankiem na głowie. Nigdy nie zapomnę tego jej spojrzenia na Hostię. Jej ojciec płakał, a ja też ocierałem łzy… Za kilka dni prowadziłem pogrzeb tej dziewczynki.

   Również bardzo mocno w moim sercu zapisała się katechizacja, którą prowadziłem w Rabce – Zdroju w sanatorium „Bellvue” dla dzieci chorych na gruźlicę. Nie tylko na tych katechezach ja wyglądałem dziwnie, bo w białym kitlu, ale i dzieci z niezwykłym skupieniem i zaciekawieniem chłonęły wszystko co się im mówiło o Panu Jezusie.

   Pamiętam również dobrze pożegnanie z Liceum dla Wychowawczyń Przedszkoli w Rabce, gdy władze państwowe wyrzuciły katechezę ze szkół. Dyrekcja i aktyw Związku Młodzieży Polskiej robili wszystko, aby nie było żadnego pożegnania. Jednak była tam wspaniała młodzież, która ze łzami w oczach, rozstawała się ze swoim katechetą.

- Co było największą radością w posłudze kapłańskiej dla Księdza?

- Katechizacja, choć teraz widzę, że popełniałem wiele błędów pedagogicznych, gdyż nie umiałem utrzymać dyscypliny. Miałem dużo godzin tygodniowo. Na pewno mogłem się lepiej przygotowywać do katechez, ale jedną z przeszkód było moje zamiłowanie do elektroniki i to pochłaniało mi trochę czasu. Lubiłem też głosić kazania, choć nie było to łatwe, gdyż nie było mikrofonów. Teraz lubię spowiadać, ale nie jestem zwolennikiem spowiedzi masowych. Wolę, gdy nie trzeba się spieszyć i można cierpliwie wysłuchać.

- Jakie zagrożenia Ksiądz Kanonik zauważa dla współczesnego Kościoła?

- Największym jest szybko postępujące zeświecczenie, laicyzacja. Prowadzi ona do osłabienia wiary i sprzyja rozszerzaniu się postaw niemoralnych. Wkrada się do rodzin, przez co przeżywają one ciężkie kryzysy.

- Jak Ksiądz Kanonik czuje się w Hałcnowskiej parafii?

- Doskonale. Mieszkam tutaj od 6 sierpnia 1991 roku. Pamiętam ten dzień, gdyż jak przyjechałem, to spotkałem grupę młodzieży francuskiej, która zatrzymała się na krótko w Hałcnowie, pielgrzymując na spotkanie z Janem Pawłem II i Światowy Dzień Młodzieży na Jasnej Górze. Najpierw mieszkałem na starej plebanii, przez dwa i pół roku. Potem zamieszkałem na nowowybudowanej plebanii i tak jest obecnie, i tak już mam nadzieję zostanie.

- Co może powiedzieć jeszcze Ksiądz po 65 latach kapłaństwa?

- To, że gdybym się drugi raz urodził, to bez wątpienia poszedłbym drogą kapłańskiego powołania. Choć ciągle sobie przypominam i o to się modlę, że jeśli być kapłanem to trzeba być dobrym kapłanem.

- Serdecznie dziękuję za rozmowę.

 

Ks. Józef Władysław Jędrysek, ur. w 1921 r. w Ślemieniu k. Żywca. Matka zajmowała się domem i wychowaniem pięciorga dzieci (dwóch synów i trzy córki). Ojciec był organistą i kierownikiem urzędu pocztowego oraz księgowym Kasy Stefczyka w Osieku. Ks. Kanonik ukończył sześcioklasową Szkołę Powszechną w Osieku, następnie Państwowe Gimnazjum im. Stanisława Staszica w Chrzanowie. Po maturze rozpoczął studia teologiczne w Krakowie, pierwszy rok na Uniwersytecie Jagiellońskim, a po wybuchu wojny w Seminarium Książęco-Metropolitalnym w Krakowie. Studia ukończył obroną pracy magisterskiej z prawa kanonicznego „Prawo zaskarżalności małżeństwa według kanonu 1971 Kodeksu Prawa Kanonicznego”. Po święceniach kapłańskich 19 grudnia 1943 roku pracował jako wikariusz, katecheta i proboszcz na wielu parafiach archidiecezji krakowskiej oraz w diecezji Regensburg w Niemczech. Od 1991 roku mieszkał i pomagał w duszpasterstwie w parafii Hałcnów.